Objawienie - Apokalipsa MP3

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 4:1

1. Potem widziałem, a oto drzwi były otwarte w niebie, i głos poprzedni, który słyszałem, jakby głos trąby rozmawiającej ze mną, rzekł: Wstąp tutaj, a pokażę ci, co się ma stać potem. BW

Potem ujrzałem: Oto drzwi otwarte w niebie, a głos, ów pierwszy, jaki usłyszałem, jak gdyby trąby mówiącej ze mną, powiedział: Wstąp tutaj, a to ci ukażę, co potem musi się stać. BT


Potem zobaczyłem — oto w Niebie otwarte drzwi. I głos pierwszy, który usłyszałem, niby dźwięk rozmawiającej ze mną trąby, powiedział: Wstąp tutaj, a pokażę ci to, co musi stać się potem. NP


Potem. Nastąpiła tu jakaś przerwa, nie wiemy jak długa. Poprzednio Jan, w dzień Pański wpadł w zachwycenie i usłyszał za sobą głos potężny, jakby trąby, który mówił: - To, co widzisz, zapisz w księdze i wyślij do siedmiu zborów. Następnie zobaczył siedem świeczników a pośród tych świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego, gdy Go ujrzał, padł do nóg jego jakby umarły. Pan położył na nim swoją prawą rękę i rzekł: Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, Napisz więc, co widziałeś i co jest, i co się stanie potem. Obj. 1:10-11,13,17,19

Po tym zachęceniu Pan pokazuje Janowi stan kościoła. To jest dla Jana trudny obraz. Prześladowania, utrata pierwszej miłości, walka z wpływami świata, synagoga szatana, głębiny szatańskie, zwiedzenie, letniość, To był raczej przytłaczający obraz, gdyby Jan w tym momencie zobaczył dalszy bieg wydarzeń na ziemi, być może nie zniósł by tego wszystkiego, bez wizji nieba.

W trudnym, kluczowym momencie objawienia, Pan daje Janowi nagrodę za cierpliwe spisywanie widzeń, chce go być może przygotować do dalszej trudnej pracy, zachęcić, pocieszyć. W piątym rozdziale (5:4) czytamy, że Jan bardzo płakał z powodu bezsilności, że nikt nie mógł otworzyć księgi wydarzeń. Potem to wszystko co Jan zobaczył było niczym najgorszy koszmar. Dobrze, że teraz Jan może zobaczyć Niebo, a my wraz z nim.

Wielu wierzących czuje jakby przez skórę, że świat w którym żyjemy stoi przed złamaniem pieczęci i ostatecznym wylaniem czasz zapalczywego gniewu Bożego. Względny spokój i wolność jest niczym cisza przed zbliżającą się burzą dziejów. Kiedy to nastąpi, kiedy przyjdzie prześladowanie, głód, kataklizmy ogromne zwiedzenie dotknie wszystkie narody, wtedy warto będzie wziąć do ręki księgę Objawienia i przeczytać czwarty i piaty rozdział. oto w Niebie otwarte drzwi.

Dzisiaj ja sam jestem w takiej sytuacji, że z radością będę z Janem zwiedzał Niebo, krok po kroku, chcę pobyć w tej niebiańskiej atmosferze, wśród tych głosów, promienistych barw, bieli, zielni, czerwieni, złota, wśród tej niebiańskiej muzyki. Drogi przyjacielu zapraszam Ciebie do tej podróży.

Jan usłyszał „Głos trąby rozmawiającej, trąby mówiącej” Nie była to muzyka relaksacyjna, to był dźwięk stawiający na nogi, głośny, wyraźny. Trąby służyły do ogłaszania ważnych wiadomości, ostrzegały przed niebezpieczeństwem i dawały sygnał bądź do ataku, bądź odwrotu. Trąby uczestniczyły również przy witaniu ważnych osobistości. Może Niebo witało w ten sposób Jana w swoich progach. Przecież to wielkie widowisko było przygotowane dla niego. Głos mówi: αναβα (anaba) wejdź a raczej wstąp tutaj. To słowo bardziej zachęca do krótkiego pobytu niż do dłuższej obecności. Wstąp tutaj na chwilę, a pokażemy Tobie to co się ma wydarzyć niebawem.

Pokażę tobie. Co za łaska, Bóg objawia Janowi, najpierw chwalebną duchową rzeczywistość otaczającą Boga i Jego tron, a za jego pośrednictwem nam, to co czeka ziemię, co jest przeznaczone dla mieszkańców ziemi. Co jest α δει (ha dei( konieczne, nieuchronne aby się stało, co musi się stać. Nowy Testament Mesjański oddaje to miejsce w ten sposób; „A pokażę ci to co się musi stać po tych rzeczach,” po tym co jest, co Jan widział w zborach.To oddzielnie niektórzy bibliści używają dla argumentu, że rozdziały 4 -22 są opisem wydarzeń po  tzw, Pochwyceniu kościoła. Przez wiele rozdziałów nie spotkamy się ze słowem ekklesia, wspólnota, kościół.

Gdzie jest kościół, gdzie są wierzący, czy pozostali na ziemi, czy wraz z Janem są w niebie ?

czwartek, 27 lutego 2014

Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną...

Człowiek wierzący nie otrzyma ciała takiego jak „Jego [Jezusa] uwielbione ciało” aż do czasu pochwycenia przy pierwszym zmartwychwstaniu, ale duchowa przemiana musi mieć miejsce już teraz. O naszej nagrodzie w wieczności zadecyduje nasza zdolność upodabniania się do Niego. W drugim i trzecim rozdziale Księgi Objawienia siedem razy występuje słowo lub stwierdzenie: „Temu, który zwycięży”. Za każdym razem po stwierdzeniu tym następuje obietnica. Jedną z nich jest pochwycenie. „Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie...” (Obj 3,21). Na tronie tego wszechświata zasiądzie wraz z Chrystusem pochwycony, uwielbiony kościół. Jan mówi, iż miejsce to jest zarezerwowane dla „zwycięzców”. Ale co wierzący musi przezwyciężyć? Musi on przezwyciężyć swoje „ja”, „starego człowieka”. Musi on przezwyciężyć tę starą naturę będącą ciałem szatana, bez którego szatan nie może działać.

Paweł wymienia uczynki tej „starej natury” w Liście do Galacjan 5,19 21. Zakończył ją następującym ostrzeżeniem: „...ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą” (Gal 5,21). Jako wierzący nie możemy ukrywać się za stwierdzeniem, że „ciało jest słabe” i oczekiwać na przychylność Wszechmocnego. Kiedy pozwalamy, żeby uczynki ciała manifestowały się przez nas, to w zasadzie zgadzamy się, by być narzędziem w rękach szatana. Na to Bóg nie pozwoli. W jaki sposób wierzący przezwycięża ciało? Poprzez wzrost duchowego człowieka, poprzez upodabnianie się do Chrystusa.

Słowo Boże mówi, że Jezus był kuszony we wszystkim tak jak i my, ale pozostał bez grzechu. On stanął w obliczu tych wszystkich trudności, które są również naszym udziałem. On zwyciężył i mówi do nas: „Ponieważ Ja zwyciężyłem, wy także możecie zwyciężyć”. Jako że Bóg nie może być kuszony, musimy wiedzieć, że to człowiek Jezus Chrystus stawił czoła światu, ciału, diabłu, i że wszystko to przezwyciężył. On odniósł zwycięstwo jako człowiek, a wierzący jest takim samym człowiekiem, jest nowym stworzeniem.

Jako pierwszy człowiek nowej rasy Jezus przyszedł na świat i żył na nim przez 33 lata, dając przykład wszystkim, którzy chcą być jak On. „...Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady” (1 Piotra 2,21). Aby człowiek wierzący mógł odnieść zwycięstwo, musi żyć według ustanowionego przez Jezusa przykładu. Tak jak Jezus, musi przez cały czas pozostawać pod kontrolą Ducha Świętego. „...Według Ducha postępujcie, n nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej” (Gal 5,16). Nieprzyjaciel zawsze atakuje w ten sam sposób. On chce, abyśmy w postępowaniu uniezależnili się od naszego Ojca. Użył tej taktyki w przypadku pierwszego Adama i zniszczył rasę ludzką. Próbował tego samego w przypadku ostatniego Adama (Jezusa), ale nie udało mu się. W nieposłuszeństwie pierwszego Adama wszyscy umarli, lecz w posłuszeństwie ostatniego Adama wielu stało się sprawiedliwymi. Jezus pozostawił nam przykład. Jeśli będziemy iść za tym przykładem, wtedy również możemy zwyciężać. Jego świadectwem zawsze było: „Robię tylko to, co widzę, że mój Ojciec robi”. Jego Ojciec był Panem każdego ruchu i działania w życiu Jezusa.

Jeśli ty i ja mamy zwyciężyć świat, ciało i diabła, Jezus musi być Panem naszego życia. Tylko Duch Święty może uczynić Go Panem. „Nikt nie może rzec: Jezus jest Panem, chyba tylko w Duchu Świętym” (1 Kor 12,3). Aby Jezus stał się Panem w życiu wierzącego, musi on wiedzieć ze Słowa Bożego, jaka jest Jego wola. Wierzący nie może być posłuszny, jeśli nie wie, czego Bóg chce.

Bert Clendennen
z książki „Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” 
z rozdziału  - Napełniony duchem

Rozdział 3: 21, 22

21,22  Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów. BW

Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. . Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. BT

Temu, kto zwycięży, pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z moim Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niech wysłucha, co Duch ogłasza zborom. NP



Kto ma uszy niech usłyszy to wytrwałe kołatanie Pana do drzwi…  Niech usłyszy, pomimo zgiełku tego świata, obfitości wrażeń emocjonalnych, pomimo powolnego i systematycznego przeprogramowywania nas przez media, nawoływań z obozu przeciwnika, pomimo gwaru naszych własnych myśli.  Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów.

Kto zwycięży ? Zwycięzcy z Laodycei to ci,którzy przeciwstawią się letniości, upamiętają się, usłyszą pukanie, wstaną ze swojego status quo i wreszcie otworzą drzwi Jezusowi. Ci okażą się zwycięzcami i zasiądą z Panem na tronie.

Tron w tamtych czasach, można powiedzieć że był wieloosobowy, często okryty baldachimem. Na tronie zasiadał cesarz z matką, z żoną, a czasami ze swoimi doradcami. Pan Jezus Niebo nazywa tronem Boga: „A Ja wam powiadam, abyście w ogóle nie przysięgali ani na niebo, gdyż jest tronem Boga,” Mat. 5:34 9 (Mat.23:22) Biorąc ten werset pod uwagę tron Boży jest nieskończenie długi i szeroki.

Usiąść na tronie z Jezusem i z Ojcem, co za chwalebna i wspaniała obietnica. Nie składa jej jakiś tam polityk, ale Ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy. To co obiecał z całą pewnością się spełni. Usiąść na Bożym tronie w Niebie, sama myśl już trochę onieśmiela.  Czy to możliwe, abym ja zasiadł na takim tronie? Możliwe, więcej niż możliwe, ta obietnica jest tak i amen. Trudno to wszystko jednak sobie nawet wyobrazić. Paweł pisze; "Głosimy tedy, jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują.” 1 Kor. 2:9 Apostoł Paweł również, tak jak i Jan doświadczył oglądania Nieba, pisze: "Znałem człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty - czy to w ciele było, nie wiem, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie - został uniesiony w zachwyceniu aż do trzeciego nieba.  ... Został uniesiony w zachwyceniu do raju i słyszał niewypowiedziane słowa, których człowiekowi nie godzi się powtarzać." 2 Kor. 12:2,4 To była tylko namiastka, przedsmak zasiadania z Jezusem na tronie.

Pan Jezus w swojej modlitwie, zwanej arcykapłańską, modlił się: „Ojcze! Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś, gdyż umiłowałeś mnie przed założeniem świata.” Jan. 17:24 Pan Jezus chce, aby te wszystkie zaszczyty jakie On otrzymał, w tym chwałę i panowanie, otrzymał również Jego zwycięski Kościół, czysta Oblubienica.

Nieco wcześniej czytaliśmy werset (1:6) w którym była mowa, że Jezus JUŻ „uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego.” Podobną myśl podaje apostoł Piotr w słowach„ Ale wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości;” 1 Piotr. 2:9. Co za godność, którą już posiadamy.  Jeśli zwyciężymy, zasiądziemy z Nim na tronie.

Do zwycięzców ze wspólnoty w Tiatyrze Pan skierował podobną obietnicę. „Trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę. Zwycięzcy i temu, kto pełni aż do końca uczynki moje, dam władzę nad poganami, I będzie rządził nimi laską żelazną, i będą jak skruszone naczynia gliniane.” Obj. 2:25-27

„I zaśpiewali nową pieśń tej treści: Godzien jesteś wziąć księgę i zdjąć jej pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i odkupiłeś dla Boga krwią swoją ludzi z każdego plemienia i języka, i ludu, i narodu, I uczyniłeś z nich dla Boga naszego ród królewski i kapłanów, i będą królować na ziemi.” Obj. 5:9-10

„Jeśli z nim wytrwamy, z nim też królować będziemy; jeśli się go zaprzemy, i On się nas zaprze;” 2 Tym. 2:12

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 3:20

20. Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną BW

Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. BT

Oto stanąłem u drzwi i pukam; jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną. NP


Przeczytajmy jeszcze fragment z ewangelii Łukasza. „Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. Niechaj biodra wasze będą przepasane i świece zapalone. Wy zaś bądźcie podobni do ludzi oczekujących pana swego, aby mu zaraz otworzyć, kiedy powróci z wesela, przyjdzie i zapuka. Błogosławieni owi słudzy, których pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających. Zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze i posadzi ich przy stole, i przystąpiwszy, będzie im usługiwał. Czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży, a zastanie ich tak, błogosławieni oni! To wiedzcie, że gdyby wiedział gospodarz, o której godzinie złodziej przyjdzie, nie dopuściłby do tego, by podkopano dom jego. I wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o takiej godzinie, której się nie spodziewacie.” Łuk. 12:34-40

Pan Jezus stoi na zewnątrz, nie ma go w zborze, nie ma go w Kościele. Co za dziwna sytuacja. Dobrze zorganizowana wspólnota, wszystko posiadająca, najlepszy budynek, najlepsze nagłośnienie, najlepiej wykształcony i elokwentny pastor, a Jezus jest za drzwiami.  Czy to nie żenujące ? Wielu kaznodziei m.in. Dawid Wilkerson uważa, że żyjemy w okresie laodycejskim. Kościół zachodni, ten cywilizowany, nastawiony na ilość i sukces, jest oparty na ludzkich możliwościach i świetnie funkcjonuje bez Jezusa i bez Ducha Świętego. Jest niczym bardzo dobrze zorganizowane przedsiębiorstwo. Mamy do czynienia z ogromną imitacją. Jedynie kościoły w Afryce, Azji, gdzieś w Ameryce Południowej są jeszcze wolne od ducha loadycejskiego.

Jezus jest za drzwiami, stoi tam i kołacze, ale nikogo to nie rusza. Nabożeństwo trwa.  Mamy tutaj napisane, „jeśli ktoś”. Zatrzymajmy się na moment w tym miejscu. Jest tutaj raczej mowa o εαν τις (ean tis) jeśli ktoś, jeśli ktokolwiek, ktoś z was, między wami jakiś człowiek. Pan ma na myśli  niewielką ilość ludzi, mówi o resztce, o pozostałych, o pojedynczych osobach w tym mega tłumie. Jezus nie narzuca swojej woli, decyzja należy do tego który usłyszy. "Błogosławieni owi słudzy, których pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających." Usłyszą tylko ci, którzy mimo hałaśliwego zgiełku usłyszą ten głos i to kołatanie.

Antropocentryzm i humanizm przesunął akcent z Boga na człowieka. Działo się to głównie w epoce odrodzenia. Obecnie człowiek i jego potrzeby są w centrum uwagi. Bóg jest na zewnątrz. Tak powstał ateizm i to myślenie, o drugorzędnej, a nawet zbędnej roli Boga w naszym życiu weszło do kościoła. Ten "zwrot antropologiczny" w teologii, pogląd, według którego człowiek jest ośrodkiem i celem świata, a wszystko w przyrodzie dzieje się ze względu na niego jest coraz bardziej widzialny.

Pastor Clendennen napisał „Kościół nie może dyktować Bogu. kiedy i co na robić. Błędnie interpretowaliśmy Słowo Boże i przez to stworzyliśmy chrześcijański humanizm. Humanizm to samorealizacja Człowiek staje się swoim bogiem. Tak, on może wierzyć w istoty wyższe, ale wszystko w życiu zależy od niego samego. Dla humanisty jedyną ważną rzeczą jest zadowolenie siebie. To stworzyło okres rozwiązłości. Motto takiego nastawienia umysłu brzmi "Jeżeli ci się to podoba, to rób to"! Nierzadko słyszy się o kobietach opuszczających swoich mężów i dzieci bez powodu, bo podobno rodzina ogranicza jej styl życia. Zapytana, odpowiada. "Mam prawo do mojego życia". Liczę się tylko JA. Chrześcijański humanizm mówi. "Jedyna rzecz, która się liczy, to realizacja własnego potencjału". Bóg stał się narzędziem do wykorzystywania własnego potencjału. Przesłanie tego uświęconego humanizmu mówi "Jeżeli chcesz większy samochód, lepszą pracę itd. UŻYJ BOGA". Bóg stał się narzędziem do realizacji siebie. To jest nowa religia. Bóg jest na drugim miejscu, a nie w centrum. On jest tylko środkiem do  zdobycia tego, czego samolubne serce ludzkie pragnie."

Pan Jezus mówi; „wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał δειπνησω (deipnēsō) spożyję wieczerzę, a on ze mną.” To nie jest werset ewangelizacyjny dla niewierzących, to jest napomnienie dla wierzących niepraktykujących we wspólnocie w Laodycei, którzy nie mieli bliskiej osobistej relacji z Panem. Tymczasem Pan Jezus kołacze do drzwi, chce wejść do środka, aby zjeść wieczerzę, aby pobyć razem. On szuka bliskości, więzi ze swoim kościołem. Mamy tutaj mowę o wieczerzy. Nie o pośpiesznym śniadaniu, ani o lunchu w barze szybkiej obsługi, ale o wieczerzy. Usiąść z kimś do stołu do wieczerzy znaczyło o bliskiej, przyjacielskiej, rodzinnej relacji. Jezus chce zasiąść do stołu. Kołacze, dobija się do drzwi. A Laodyjczycy jakby nie za bardzo mają ochotę na taką zażyłość z Jezusem, wolą sami się spotkać przy swojej, wystawnej wieczerzy. W Laodycei właśnie trwa uwielbienie.

„Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy.” Jan. 14:23

„I zbliżyli się do miasteczka, do którego zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. I przymusili go, by został, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. I wstąpił, by zostać z nimi. A gdy zasiadł z nimi przy stole, wziąwszy chleb, pobłogosławił i rozłamawszy, podawał im. Wtedy otworzyły się ich oczy i poznali go. Lecz On znikł sprzed ich oczu.” Łuk. 24:28-31

Ten kto odrzuci rady i zignoruje kołatanie Jezusa  zostanie ostatecznie wypluty, odrzucony ze zrozumiałą obrzydliwością, a ten kto powie „ja chcę”, kto usłyszy, kto stanie się bogaty w Bogu, kto wstanie i otworzy wreszcie drzwi Jezusowi, zasiądzie z Nim do wieczerzy.

„Ja spałam, lecz moje serce czuwało Słuchaj, to mój miły puka: Otwórz mi, moja siostro, moja przyjaciółko, moja gołąbko bez skazy! Gdyż moja głowa pełna jest rosy, moje kędziory pełne wilgoci nocnej. Zdjęłam już moją suknię, jakże więc mam ją znowu przyoblec? Umyłam moje nogi, jakże więc mam je znowu pobrudzić? ... Otworzyłam mojemu miłemu, lecz mój miły już odszedł, znikł; Byłam zrozpaczona, że odszedł. Szukałam go, lecz go nie znalazłam, wołałam go, lecz mi się nie odezwał.” Pieśń 5:2,3,6  Zachęcam do przeczytania artykułu pt: „Jestem chora z miłości”

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 3:19

19. Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. BW 

Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! BT

Ja którychkolwiek miłuję, strofuję i karzę. Bądź tedy gorliwym, a pokutuj. BG

Ja tych, których kocham, poprawiam i wychowuję; obudź więc w sobie zapał i opamiętaj się. NP.
 
Przeczytajmy fragment z listu do Hebrajczyków. Jest to istotne dla lepszego zrozumienia tego, nad czym dzisiaj chcemy się zastanowić. „Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi I zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego Ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; Bo kogo Pan miłuje, tego karze. I chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. . Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, I prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało. Dążcie do pokoju ze wszystkimi i do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana,” Hebr. 12:4-14

Powyższe słowa są zapisane w liście do Żydów. Adresat jest tutaj bardzo istotny.  Bóg wybrał naród Izraelski, obiecał, że jeżeli będą mu wierni i posłuszni, to On będzie im błogosławił. Jeżeli nie, to będzie srogo karał, ale mimo to dalej kochał. Takie postępowanie Boga widzimy w dramatycznej historii tego narodu, wiele na ten temat mamy napisane w proroctwach i innych pismach Starego Testamentu. „Tylko o was zatroszczyłem się spośród wszystkich pokoleń ziemi, dlatego was będę karał za wszystkie wasze winy.” Amos. 3:2

W dzisiejszym wersecie Pan kieruje bardzo ważne przesłanie do wspólnoty w Laodycei. Wypowiada te cierpkie i ostre słowa ponieważ jak sam mówi; "umiłowałem was". Wprawdzie zasługujecie na wyplucie, ale ponieważ ja was umiłowałem, będę karcił, surowo upominał, abyście się upamietali i byli gorliwi. Ja karzę, strofuję, karcę, ponieważ moja miłość do was jest rodzicielska, odpowiedzialna. Użyte tutaj słowo φιλω filō oznacza okazanie bardziej czułości niż gniewu, miłość braterską, przyjaźń. Zauważmy, ze mimo wszystko, mimo mdłości, Pan nie wypluł letnich, daje im jeszcze czas, tak jak Izebel w Tiatyrze (2:21). Czas na opamiętanie się. Pan nie jest szybki w podejmowaniu decyzji o odrzuceniu kogokolwiek. Upomina, radzi, ostrzega, daje czas aby się upamiętać. Wcześniej napisałem, że może to być wąski przedział czasowy, ale jest. Pan wie ile komu daje czasu na upamiętanie się, dlatego lepiej nie zwlekać, gdy Pan nas upomina. Dalej mamy mowę, że Pan karci i smaga. Co to oznacza? Inne miejsca w Biblii mówią, że Pan nas wychowuje, i nie jest to tzw. wychowanie bezstresowe. Miłość Jezusa jest miłością dojrzałą i odpowiedzialną, rodzicielską. Jak trzeba pogłaskać Pan głaszcze, zachęca i pociesza, jak trzeba pogrozić palcem czy surowo skarcić, karci
.
„Błogosławiony mąż, którego Ty wychowujesz, Panie, Którego uczysz zakonu swego,„ Ps. 94:12 „Synu mój, nie pogardzaj pouczeniem Pana i nie oburzaj się na jego ostrzeżenie! Kogo bowiem Pan miłuje, tego smaga, jak ojciec swojego ukochanego syna.” Przyp. 3:11-12 „Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni.” 1 Kor. 11:32

Użyty tutaj jeden wyraz, παιδευω paideuō znaczy koryguję, dyscyplinuję. Oznacza on szkolenie dzieci, instruowanie, skarcenie słowne, ukaranie przez utrapienie, doświadczenie zła i nieszczęścia, ukaranie ciosami, a nawet karanie poprzez biczowanie. Jak widać gama słów jest bardzo szeroka, stąd mamy wiele różnych tłumaczeń tego wyrazu w tym tekście. Słowo karcić znaczy ganić napominać strofować, łajać, a także łamać, kruszyć. Karcić to także: korygować, wskazywać na błędy, objawiać ukryte wady, korygować, zmuszać do zauważenia błędów w swoim postępowaniu. Podoba mi się jedno tłumaczenie tego wersetu: „wychowuję z całą surowością”. Czy Jezus jest surowy?

Słowo surowy pochodzi od nie ugotowany, nie poddany obróbce, manipulacji, niczym nie zmiękczony. Surowy znaczy też srogi. Pan Jezus mówi w jednej z przypowieści sam o sobie, że jest surowym; „Rzecze do niego: Na podstawie twoich słów osądzę cię, sługo zły. Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym; biorę, czego nie położyłem, i żnę, czego nie posiałem.” Łuk. 19:22

Paweł pisze o surowości Bożej: „Jeśli bowiem Bóg nie oszczędził gałęzi naturalnych, nie oszczędzi też ciebie. Zważ tedy na dobrotliwość i surowość αποτομιαν apotomian surowość, srogość Bożą - surowość dla tych, którzy upadli, a dobrotliwość Bożą względem ciebie, o ile wytrwasz w dobroci, bo inaczej i ty będziesz odcięty.” Rzym. 11:21-22
.
Następnie w dwóch dalszych miejscach wspomina o surowym napominaniu we wspólnotach: „Dlatego ponieważ jestem nieobecny u was, piszę to, abym za przybyciem moim do was nie musiał postąpić surowo na podstawie pełnomocnictwa, jakie Pan dał mi ku zbudowaniu, a nie ku burzeniu. 2 Kor. 13:10; „Świadectwo to jest prawdziwe, dla tej też przyczyny karć ich surowo αποτομως (potomōs) surowo, srogo, ażeby ozdrowieli w wierze” Tyt. 1:13. A Jakub pisze o surowszym wyroku dla nauczycieli: „Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami, bracia moi, gdyż wiecie, że otrzymamy surowszy wyrok.” Jak. 3:1

„Będziesz więc miłował Pana, Boga swego, i przestrzegał jego zarządzeń, jego ustaw i jego przykazań; Dzisiaj wy znacie - lecz nie wasi synowie, którzy tego nie poznali i nie widzieli - karanie Pana, Boga waszego, jego wielkość, jego możną rękę i jego wyciągnięte ramię,” 5 Moj. 11:1-2 „Nie umrę, ale będę żył i opowiadać będę dzieła Pana. Pan ukarał mnie surowo, Ale nie wydał mnie na śmierć.” Ps. 118:17-18 „Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły. I wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, Gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite.” 2 Kor. 10:4-6 „Umie Pan wyrwać pobożnych z pokuszenia, bezbożnych zaś zachować na dzień sądu celem ukarania,” 2 Piotr. 2:9

Jak widać temat surowości Bożej i potrzeby dyscypliny i karcenia nie jest obcy w Nowym Testamencie.

Dalej Pan Jezus radzi: „bądź gorliwy”; obudź więc w sobie zapał. Słowo ζηλωσον zēlōson oznacza staraj się usilnie, bądź gorliwy i jest pochodną od słowa wrzeć, innymi słowy, bądź gorący, wrzący. Gorliwy pochodzi od słowa gorzeć i oznacza kogoś kto jest pełen zapału, pilności, wytrwałości, zaciekły, żarliwy pilny, rzetelny, palący się, płomienny. Pan Jezus chce, aby jego słudzy i naśladowcy byli gorliwi. Dawid pisze piękne słowa w Psalmie  Tyś Bogiem moim, ciebie gorliwie szukam, Ciebie pragnie dusza moja; Tęskni do ciebie ciało moje, Jak ziemia zeschła, spragniona i bezwodna.” Ps. 63:1-2

Paweł do braci w zborach pisze; „Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą,” 2 Kor. 11:2 „We dnie i w nocy modlimy się bardzo gorliwie o to, aby nam dane było oglądać wasze oblicze i dopełnić tego, czego brak waszej wierze.” 1 Tes. 3:10 „W gorliwości nie ustawając, płomienni duchem, Panu służcie,” Rzym. 12:11

„I upamiętaj się, nawróć się, pokutuj" Greckie słowo μετανοησον (metanoēson) znaczy opamiętaj się zmień myślenie. Prawie każdy list do siedmiu zborów, oprócz Smyrny i Filadelfii zawiera taką właśnie radę, może bardziej nakaz Pana Jezusa „Upamiętaj się.” Polecenie to, występuje w listach do wspólnot aż pięć razy. To jest bardzo ważne zadanie dla zborów. Popatrzcie, Pan nie mówił, niech oni, ci niewłaściwie wierzący, niech się opamiętają, ale cały zbór niech się opamięta. Zgromadzenie Wywołanych ma odpowiedzialność jedni za drugich. Kościół, zbór nie polega na tym, że ludzie przychodzą i wychodzą w niedzielę z budynku zwanym kościołem, ale na wspólnej trosce, współodpowiedzialności, współczuciu, wzajemnym noszeniu brzemion, modlitwie jedni o drugich i odpowiedzialności za właściwe zrozumienie nauki Jezusa i apostołów. Sprawy które trzeba uporządkować trzeba uporządkować już teraz.

„Większość chrześcijan umiera duchowo bardzo wolno. Jezus daje im radę: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie”. Nie damy rady sami! Sami zginiemy! Tak Pan Jezus mówi: „pamiętaj”. I co dalej? – „upamiętaj się!”. „Wyznajmy, że zgrzeszyliśmy i prośmy Pana o przebaczenie”. To jest początek, ale na jego opisanie w języku greckim posłużono się słowem metanoia, które znaczy dużo więcej niż wyznanie grzechów. Metanoia oznacza zmianę sposobu myślenia i chodzenia. Jeżeli jedziesz drogą, to metanoia oznacza zatrzymanie się i obranie nowego kierunku, nowego celu. Tu nie chodzi tylko o decyzję, że ja chcę jechać w innym kierunku, ale chodzi o działanie zgodne z podjętą decyzją. Żegnamy starą drogę i obieramy nową. Kto prowadzi samochód? Pan Jezus! Ja siadam z tyłu. Pan ma kluczyki i kierownicę. Mało ludzi potrafi zrezygnować ze swojego celu, a jeszcze mniej rezygnuje z miejsca za kierownicą. Ale takie jest znaczenie słowa „upamiętanie”. Czy widzisz, jak puste jest życie na tej drodze? Czy zrezygnowałeś z twojego celu w życiu? Wielu ludzi żyje tak, jak ten zbór [w Laodycei] – mówią „jestem na drodze do Pana”, ale ich samochód jedzie w zupełnie innym kierunku. Musisz zatrzymać go, oddać kluczyki Panu i usiąść obok! Pan poprowadzi cię do swojego celu.

Tim Hinrichs „Dla jego chwały”

"Będziesz gorliwie upominał bliźniego swego, abyś nie ponosił za niego grzechu.” 3 Moj. 19:17

Brak potrzeby więzi z Panem

Jezus nie wypowiada ani jednej pochwały pod adresem zboru w Laodycei. Zamiast tego, pastor czyta: “Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich” [3:15-16]. Cóż za przerażające słowa z ust Pana.

Moje pytanie brzmi: Jak to się mogło stać, że cały kościół popadł w ten sam niebezpieczny stan? Jak to możliwe, by wszyscy byli duchowo ślepi do tego stopnia, że w końcu całe zgromadzenie stało się letnie? Nie ma ani jednej wzmianki o świętej resztce w tym zborze. Chrystus opisuje ich wszystkich jako “pożałowania godnych, nędzarzy, biedaków, ślepych i gołych” [3:17]. Jak to być może? Jak można być ślepym i gołym nędzarzem, nie zdając sobie z tego sprawy?

Stało się tak dlatego, że ludzie ci zostali zaślepieni potwornym kłamstwem. Laodycejczycy byli bardzo materialistycznymi, bogatymi ludźmi sukcesu. (Mogło to oznaczać wzrost liczebny ich kościoła, uzyskanie poważnych wpływów w otoczeniu czy duży budżet). Byli zatem całkowicie zadowoleni z siebie.

W oczach chrześcijan nie potrafiących odróżniać prawdy od fałszu taki kościół przeżywał rozkwit. Ludzie lubili tam przebywać i zapewne gromadziły się tam tłumy. Kiedy jednak Chrystus przyjrzał się bliżej temu wszystkiemu, był zatrwożony tym, co zobaczył. Laodycejczycy byli całkowicie zaślepieni kłamstwem, które brzmiało: “Jestem w porządku. Znajduję się we właściwym miejscu, jeśli chodzi o sprawy duchowe. Nie zmieniłem się, wciąż jestem takim samym, oddanym chrześcijaninem. Jestem sprawiedliwy i gorący dla Pana”. Jezus sam wypomina im takie przekonania: “Mówisz: bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję” [3:17].

Dla mnie to zgromadzenie reprezentuje kapitalistyczny szał współczesnego Kościoła w Ameryce. Nasz naród jest społecznością kapitalistyczną, co w skrócie można ująć hasłem: “nieustający wzrost”. W świecie biznesu funkcjonuje motto: “Wzrastaj, albo giń” – musi następować powiększanie. Dlatego każdy musi usilnie dążyć do czynienia wszystkiego najlepszym i największym.

Nie ma w tym nic złego, że takie trendy dominują w biznesie. Mentalność tego typu przeniknęła jednak do Kościoła. Ameryka jest świadkiem “kapitalistycznego chrześcijaństwa”. Celem tego tworu nie jest już wzrost duchowy, lecz ekspansja liczebna, sukces i wielkie pieniądze. W ten szał dali się wciągnąć również usługujący.

Osąd Jezusa w stosunku do kościoła w Laodycei pasuje do wielu współczesnych zborów: “Nawet nie wiecie, co się z wami dzieje. Wasza ślepota spowodowała całkowitą letniość, a wy w ogóle tego nie widzicie. Cały czas uważacie, że jesteście dla Mnie gorący”.

Głównym grzechem kościoła w Efezie była utrata zażyłej społeczności z Jezusem. W Tiatyrze był nim zanik zdolności rozróżniania między prawdą a fałszem i w rezultacie duchowy nierząd. W Laodycei widzimy natomiast najgorszy grzech z możliwych: brak potrzeby więzi z Panem.

Skończyło się to nagością. Jezus wytknął laodycejskim chrześcijanom stan duchowego ogołocenia: “Aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja” [3:18]. Grecki wyraz użyty dla określenia nagości oznacza dosłownie “ogołocenie z zasobów”. Widzicie, Bóg zaopatruje tylko tych, którzy zdają się na Niego, którzy będąc w potrzebie polegają na Nim. W jakie zasoby? W prawdziwe duchowe bogactwa: w Jego siłę, w Jego moc czyniącą cuda, w Jego prowadzenie, w objawiającą się Jego obecność. Chrystus ostrzegał ten zadufany w sobie kościół: “Pozbawiłem was wszystkich moich zasobów. Wy jednak myślicie, że ich nie potrzebujecie. Jesteście zupełnymi nędzarzami, lecz nie zdajecie sobie sprawy ze swojego stanu”.

Wyobraźcie sobie takie zgromadzenie, siedzące wygodnie podczas godzinnego nabożeństwa uwielbieniowego. Po uwielbieniu słuchają krótkiego kazania o tym, jak radzić sobie ze stresem w codziennym życiu, a potem szybciutko kierują się w stronę wyjścia. Nie odczuwają potrzeby bycia skruszonym czy złamanym przed Jezusem. Nie widzą, że nieodzownym jest, by przeszywające przesłanie od Boga poruszało ich do głębi czy przekonywało o grzechu. Brakuje w tym zborze wołania: “Panie złam mnie, zmiękcz moje serce. Tylko Ty jesteś w stanie zaspokoić moje łaknienie”.
Gdzie się podziała niegdysiejsza gorliwość? Kiedyś ci sami ludzie biegli do kościoła, by chłonąć Słowo Boże i otwierać serca na światło Ducha Świętego. Teraz jednak uważają, że od tamtego czasu dojrzeli i nie potrzebują już takich rzeczy. Dlatego ograniczyli swoje chrześcijaństwo do niedzielnych poranków. To jest jednak religia letniości.

Jezus tak bardzo miłował pastora z Laodycei i jego zbór, że ostrzegł ich, iż podejmie radykalne kroki. Powiedział, że zamierza wytworzyć w nim i jego zborze zapotrzebowanie na Boże zasoby: “Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się” [3:19]. Nadchodzące skarcenie w miłości miało w nich rozbudzić na nowo potrzebę wzywania pomocy Pańskiej i objawiania się Jego mocy.

Umiłowani, dzisiaj Chrystus mówi do nas te same słowa, jakie powiedział laodycejczykom: “Wszystko sprowadza się do wieczerzania ze Mną. Do otwierania drzwi swego serca, gdy pukam. Wzywam was teraz, byście do Mnie przyszli i weszli w społeczność ze Mną. Mam wszystko, czego wam trzeba, a każda chwila spędzona w mojej obecności będzie dla was sposobnością do zaopatrywania się w moje zasoby. Właśnie w taki sposób można je uzyskać. Społeczność ze Mną dostarczy wam czego potrzebujecie w służbie. Tylko przebywanie ze Mną może być źródłem tego wszystkiego”.

David Wilkerson
z artykułu: "Chrystus, który bada ludzkie serca"

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 3:17,18

17,18 Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, Radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. BW

Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. BT

Ponieważ mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzny i żałosny, i biedny, i ślepy, i goły, radzę ci nabyć u mnie złoto w ogniu oczyszczone, abyś się wzbogacił, oraz białe szaty, abyś się ubrał i aby przestał razić wstyd twojej nagości, a także maść, byś nią posmarował swoje oczy — i przejrzał. NP.



Ten, który ma najwyższy certyfikat jakości i bezpieczeństwa, Ten który jest Amen, mówi; taka letnia postawa zboru w Laodycei jest nie do zaakceptowania. Mam do niej obrzydzenie, jestem zniesmaczony taką postawą, wypluję ją. Poprzedni werset pokazał nam jednoznacznie, że letnie, byle jakie, we wszystkim umiarkowane, mdłe, relatywne chrześcijaństwo budzi u naszego Pana głęboką odrazę.

Problem numer jeden to letniość, problem numer dwa to wyniosłość wynikająca z bogactwa i żądzy sukcesu, które zrodziło fałszywą pewność siebie. Wspólnota w Laodycei była dumna ze swojego materialnego bogactwa. Ciągle sobie powtarzali, jesteśmy bogaci, wzbogaciliśmy się, zrobiliśmy to własnym wysiłkiem, Rzym nam nie jest potrzebny, ani Bóg nam nie jest potrzebny, wszystko zawdzięczamy sobie. Mamy wszystkiego pod dostatkiem, niczego od nikogo nie potrzebujemy.

Letniość, neutralność, uniwersalizm, relatywizm, konformizm, bylejakość, duchowa apatia, tchórzostwo, nieuprawnione zadowolenie z siebie, samowystarczalność., chrześcijaństwo mdłe, bez wyrazu, takie nijakie „zamydlone” nie będzie zdolne przetrwać żadnej próby czasu ostatecznego i z łatwością podda się duchowi Antychrysta. Zobaczymy w dalszych rozdziałach księgi Objawienia.

Powodzenie materialne prowadzi do oziębłości duchowej. Salomon modlił się słowami „Abym, będąc syty, nie zaparł się ciebie” Przyp. 30:9 Wiemy, że później jego bogactwo odsunęło tego najbogatszego króla od społeczności z Bogiem. Pan Jezus podczas nauczania, powiedział do uczniów swoich: „Jakże trudno będzie tym, którzy mają bogactwa, wejść do Królestwa Bożego!” Mar. 10:23; Tłumacząc uczniom przypowieść o siewcy Jezus mówi „A posiany między ciernie, to ten, który słucha słowa, ale umiłowanie tego świata i ułuda bogactwa zaduszają słowo i plonu nie wydaje.” Mat. 13:22; Jakub w swoim liście do braci pisze „Posłuchajcie, bracia moi umiłowani! Czyż to nie Bóg wybrał ubogich w oczach świata, aby byli bogatymi w wierze i dziedzicami Królestwa, obiecanego tym, którzy go miłują?” Jak. 2:5

Laodycea była bardzo bogatym miastem, była stolicą związku 25 miast. Funkcjonowały tam banki, które w swoich skarbcach miały duże ilości złota i pieniędzy, były tam teatry, stadiony, biblioteki, a mieszkańcy mieli do dyspozycji najnowocześniejsze klinki medyczne.

Wiliam Barclay pisze , że „tutejsza szkoła medyczna słynęła na cały świat z wyrobu maści do uszu i maści do oczu. Nasz tekst wspomina o maści do oczu. W języku greckim słowo to brzmi κολλουριον (kollourion) maścią do oczu. Kollurion, co dosłownie znaczy mała kulka chleba. Słowo to wywodzi się ze słynnego tefra Frygia, frygijskiego proszku, eksportowanego na cały świat w postaci stężonych kuleczek. Laodycea tak bardzo szczyciła się swoimi medycznymi umiejętnościami w zakresie chorób oczu, że nie uświadamiała sobie nawet swojej duchowej ślepoty.”

Ludzie osiągali tam życiowe sukcesy, bogacili się, robili kariery, dobrze się bawili i czuli się bezpiecznie. To samozadowolenie udzieliło się wierzącym i otworzyło drogę do duchowej degeneracji. Tą duchową deformację nazwali ożywieniem i przebudzeniem. Ludzkimi sposobami uczynili dobrze funkcjonujący kościół bez Jezusa.

David M. Levy pisze; „ Pan ukazuje członkom zboru w Laodycei, że bogactwo i światowość ich omamiły i doprowadziły do poczucia samowystarczalności i samozadowolenia, wytwarzając w nich ducha zarozumiałości i zadufania w sobie. Zbór ten twierdził; „bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję.” Taka pewność siebie zdradzała brak prawdziwego duchowego rozeznania, który doprowadził zbór do zakłamanej wizji własnego duchowego stanu. Odnosząc to do dzisiejszej rzeczywistości powiedzielibyśmy, ze zbór posiadał wspaniałe zaplecze i obiekty, gdzie mógł się zgromadzać, najnowocześniejszy sprzęt przydatny do służby, dobrze ubranych i świetnie się prezentujących zborowników, dumnych ze swej zamożności pozwalającej zaspokoić wszelką potrzebę i zachciankę, oraz doskonale opłacanych profesjonalnych pastorów. Chrystus jednak określa ich prawdziwą duchową kondycję jako dramatyczną. Stwierdza, że zbór to „pożałowania godzien nędzarz". Choć posiadali dobra materialne, w wymiarze duchowym byli bankrutami.”

Bardzo cennym dla nas dzisiaj jest fragment z ksiąg Mojżeszowych. „Bacz, abyś nie zapomniał Pana, Boga twego, zaniedbując jego przykazania, prawa i ustawy, które ci dziś nadaję. Aby gdy się najesz do syta, gdy pobudujesz sobie piękne domy, gdzie będziesz mieszkał, I gdy twoje bydło i trzody rozmnożą się, i gdy będziesz posiadał wiele srebra i złota, i wszystkiego będziesz miał wiele . Serce twoje nie stało się wyniosłe oraz abyś nie zapomniał Pana, Boga twego, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli, ... Abyś nie mówił w swoim sercu: Moja moc i siła mojej ręki zdobyła mi to bogactwo. Pamiętaj, że to Pan, Bóg twój, daje ci siłę do zdobywania bogactwa, aby potwierdzić swoje przymierze, które poprzysiągł twoim ojcom, jak się to dziś okazuje. Ale jeżeli zapomnisz Pana, Boga twego, i pójdziesz za innymi bogami, będziesz im służył i oddawał im pokłon, to oświadczam wam, że niechybnie zginiecie.” 5 Moj. 8:11-14,17-19 Wierzący w Laodycei zapomnieli.

„A nie wiesz, żeś pożałowania godzien ελεεινος (eleeinos) pożałowania godny godny litości, nędzarz i biedak, ślepy i goły,”

Ludzie patrzą inaczej na bogactwo niż Bóg. Z ludzkiego punktu widzenia, wierzący z Laodycei byli bogaci, mieli dużo pieniędzy i złota, byli ludźmi fajnymi, wpływowymi,  liczyli się w życiu publicznym, jednak z Bożego punktu widzenia byli biedni pomimo lokat i akcji ulokowanych w laodycejskich bankach, byli nadzy, choć wytwarzali kosztowne szaty, z luksusowej, kruczo czarnej delikatnej wełny, byli też duchowo ślepi, krótkowzroczni, pomimo, że mieli w aptekach najlepsze na świecie lekarstwo na oczy.

  „Albowiem temu, kto ma, będzie dane i obfitować będzie: a temu kto nie ma i to, co ma, będzie odjęte. Dlatego w podobieństwach do nich mówię, bo, patrząc, nie widzą, i słuchając, nie słyszą ani nie rozumieją. I spełnia się na nich proroctwo Izajasza, które powiada: Będziecie stale słuchać, a nie będziecie rozumieli; będziecie ustawicznie patrzeć, a nie ujrzycie, Albowiem otępiało serce tego ludu, uszy ich dotknęła głuchota, oczy swe przymrużyli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, i sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, a Ja żebym ich nie uleczył. Ale błogosławione oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą,” Mat. 13:12-16

Paradoksalnie Pan Jezus każe im kupić złoto, nabyć białe ubranie i maść wzrok naprawiającą. Jest tylko w tej transakcji jedna ważna różnica, tym razem ten zakup musi być dokonany w niebiańskim sklepie i banku.

Tak jak w ostatnim, wielkim dniu święta stanął kiedyś Jezus i głośno zawołał, tak tam do Laodycei, i teraz do nas Pan Jezus dzisiaj woła „Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije.” Jan. 7:37  Pan Jezus woła „kupujcie tylko u Mnie”, jedynie u Mnie jest to najczystsze złoto, nie u nauczycieli, nie u takich czy innych kaznodziei, nie w takim czy innym kościele, tylko u Mnie. Jeżeli chcesz być bogatym, wzbogać się u mnie. Tylko ja mogę okryć waszą nagość szatą, tylko Ja mogę w Mojej krwi usprawiedliwić was od grzechu. Gdy kiedyś poczujesz się spragniony, ślepy, goły, niegodny, duchowo ubogi, przyjdź do Mnie, nie szukaj podróbek, nie szukaj imitacji, nie kupuj kota w worku. Jezus radzi, przyjdźcie, którzy jesteście spragnieni. Początkiem wszelkiej poprawy jest pragnienie zmiany i uświadomienie sobie własnego „opłakanego” stanu.

"A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej; O tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi." Kol. 3:1-2


Zatroskany Pan zwraca się do wspólnoty; „radzę ci”, potem dodaje, „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę.” (3:19)  Nie krytykuję, ale też nie poklepuję po plecach, widzę, że jest coś nie tak, chcę to skorygować, nie buntuj się, nie obrażaj, nie posądzaj mnie, że chcę tobie dowalić. Chrystus mówi „Ja was kocham…” pomimo, że pewne rzeczy są dla mnie mdłe i obrzydliwe mam dla was wyjście z tej sytuacji. Mimo wszystko to nie są słowa potępienia. Pan nie potępia tej wspólnoty, ale co robi ? Doradza jej. Radzić συμβουλευω (symbouleuō) to słowo bardziej znaczy naradzić się z innymi, naradzić się razem, skonsultować. Jesteśmy ludźmi niedoskonałymi, potrzebujemy konsultować wiele rzeczy z Jezusem.

Złoto jest naszą wypróbowaną wiarą. Tej wiary, tego zaufania Jezusowi, zabrakło we wspólnocie w Laodycei. Bardziej zaufali swojemu bogactwu i swojej wysokiej pozycji. Piotr pisze; „Ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.” 1 Piotr. 1:7  Dalej wspólnota ma nabyć białą szatę która skrywa nagość, przywraca synowską godność. W starożytności otrzymanie nowej specjalnej szaty było jednym z najwyższych odznaczeń. Piękną ilustracją upamiętania i otrzymania nowej szaty jest historia o Synu Marnotrawnym. Współczesny kościół, tak jak ten w Laodycei  jest w miejscu jedzenia odpadków i duchowych ochałpów tego świata, musi namaścić oczy, przejrzeć. Musi wrócić do Ojca, a Ten ma dla wracających nowa szatę i (złoty) pierścień przywracajacy do niebiańskiej godności.

„Ojciec zaś rzekł do sług swoich: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie też pierścień na jego rękę i sandały na nogi,” Łuk. 15:22

Hrabia Zinzendorf napisał „Sprawiedliwość i krew Chrystus jest moim klejnotem, galową szatą, której mi potrzeba, bym mógł się ostać przed Bożym obliczem, gdy kiedyś wejdę do nieba”  "On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą.” 2 Kor. 5:21

W ogniu wypróbowanego... "A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, To wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień. Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień. Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was?” 1 Kor. 3:12-16

Czy Wspólnota Wybranych w Laodycei posłuchała rady Jezusa ? W 360 roku odbył się tutaj synod kościoła. Dziś nie jest to jednak - pisze podróżnik - ani miasto, ani nawet starożytna ruina po nim lecz jedynie coś na kształt wspomnień.

UWAGA: bardzo ważna informacja

W ubiegłym tygodniu poważnej awarii uległ serwer bloggera, w związku z tym ten blog nie działał przez kilka dni. Aby zapobiec takim niespodziankom, uruchomiliśmy dodatkowe miejsce, gdzie mogę równolegle publikować komentarze i refleksje do naszego studium. Proszę sobie zapisać te dwa adresy, pod którymi publikuję wątki ze studium Księgi Objawienia. Na chwile obecną działają dwa równoległe adresy:


www.objawienie365.duchowygps.pl
http://objawienie365.blogspot.com


http://objawienie365.duchowygps.pl/

Rozdział 3:15,16

15,16 Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich. BW
 

Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! . A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. BT

Wiem o twoich czynach, że nie jesteś ani zimny ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! Skoro jednak jesteś letni, nie gorący i nie zimny, wypluję cię z moich ust. NP


To jest prawdopodobnie jeden z najlepiej znanych wersetów z Biblii. Na jego podstawie zostało wygłoszonych tysiące kazań, napisano wiele komentarzy i artykułów. Dzisiaj jeszcze raz mamy możliwość zatrzymania się i zastanowienia nad znaczeniem tych słów.

Listy do wspólnot zaczynają się od słowa „znam”. To słowo jak echo rozlega się po wspólnotach przez wszystkie wieki. Znam, znam, wiem o każdej wspólnocie, jestem zainteresowany tym co u was się dzieje. Pan Jezus znał wspólnotę w Laodycei. Czyni zarzut, że wspólnota ta jest letnia. Co to oznacza?

Zimny ψυχρος psychros znaczy tak zimny, że aż bliski zamarznięciu. Zimna woda była błogosławieństwem dla spragnionych w upalne dni ludzi. Zimna woda płynie w rzece Likos ok. 5 km od Laodycei, a gorące źródła znajdują się w Hierapolis 5 km dalej na wschód od Likos. Natomiast gorący ζεστος (zestos) jest stanem bliskim wrzeniu. Temperatura wód termalnych w ośrodkach leczniczych na powierzchni jest bliska 80° C Architekci z Laodycei wymyślili, że pociągną wodę kamiennym akweduktem z oddalonego około 10 km ujścia gorącej wody. Woda która dopływała z góry do miasta, była mdła w smaku i nie nadawała się do bezpośredniego użycia. Ponadto była zanieczyszczona najpierw wapiennym osadem, a później barwnikami z zakładów włókienniczych. Być może gorąca woda z Hierapolis była połączona z wodą z rzeki Likos, co dawało dodatkowo jakiś specyficzny mdły smak. Ta woda ani nie leczyła, ani nie gasiła pragnienia. Była bezużyteczna.

Wiliam Barclay o zimnej wodzie pisze; „Choć zabrzmi to dosyć surowo, ale groźba zmartwychwstałego Chrystusa oznacza, że lepiej byłoby nie wejść na drogę chrześcijańskiego życia, aniżeli po wejściu na nią błąkać się we mgle obojętności i formalizmu. Ogień musi stale płonąć. Istnieje pewne nie zapisane prawo Jezusa: „Kto jest blisko mnie, ten jest blisko ognia”. Sposobem na podtrzymanie w sobie „płomiennego ducha” (Rz 12,11), jest życie w bliskości Chrystusa.” Zauważyłem, że większość komentatorów jest zdania, że stan zimny ma znaczenie negatywne, że jest to symbolem nienawrócenia, oziębłości w stosunku do Boga i niewiary. Ja myślę, że w tamtych warunkach, zimna, świeża i ożywcza woda, kojarzyła się jednoznacznie z czymś dobrym, niezbędnym. Zimna świeża woda dawała życie, dawała ochłodę i gasiła pragnienie. Gorąca leczyła. Letnia była bezużyteczna.

„A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich” Użyte tutaj w oryginale słowo εμεσαι (emesai) znaczy dosłownie zwymiotować. Nie ma co tego wyrazu ogładzać i podawać w miłym opakowaniu. Trzeba spojrzeć tej prawdzie w oczy, wcześniej czytaliśmy, że są dla Pana Jezusa pewne rzeczy nie do zaakceptowania, są dla Niego obrzydliwe, a niektórych rzeczy wprost nienawidzi (2:6). Sam tak o sobie mówi. Teraz jest coś we Wspólnocie Wybranych, w kościele w Laodycei co przyprawia o mdłości. Letniość. Co ona oznacza ?

Obojętność na Boga, neutralność, uniwersalizm, relatywizm, konformizm, bylejakość, duchową apatię, nieuprawnione zadowolenie z siebie, samowystarczalność. Chrześcijaństwo mdłe, bez wyrazu, takie nijakie „zamydlone”, to nie może się Bogu podobać. Ani gorący dla Boga, ani leczniczy dla ludzi, ani gaszący pragnienie, ani świeży, tylko taki letni, nijaki. Oto co wywołuje mdłości u Pana Jezusa. Jest to myśl godna naszej bacznej uwagi.

„W gorliwości nie ustawiając, płomienni duchem, Panu służcie,” Rzym. 12:11

Pan Jezus zwraca się do nas. Życzę Wam abyście byli użyteczni.

Rozdział 3:14


14. A do anioła zboru w Laodycei napisz: To mówi Ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: BW

Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: BT


A do anioła zboru w Laodycei napisz: Oto, co mówi Amen, Świadek wierny i prawdziwy, Początek Bożego stworzenia: NP

Kontynuujemy studium bardzo ważnego fragmentu Pisma Świętego. Mam na myśli drugi i trzeci rozdział. Na ogół rozważamy „listy do zborów” i zamykamy temat, tak jakby to była odrębna część Księgi Objawienia. A tak nie jest. Takie traktowanie „listów to zborów” to poważny błąd. Na końcu tej Księgi mamy napisane; „A jeżeli ktoś ujmie coś ze słów tej księgi proroctwa, ujmie Bóg z działu jego z drzewa żywota i ze świętego miasta, opisanych w tej księdze.” Obj. 22:19  Można ująć z tej Księgi przez takie właśnie wyraźne oddzielenie listów do siedmiu wspólnot od całej reszty.  Analizując treść listów do wspólnot widzimy bardzo wyraźnie, że wyłaniają się nam dwa obrazy kościoła. Jeden to wspólnota oczekująca na Pana, a drugi to wspólnota przygotowująca się do współpracy z antychrystem. Pozytywny kościół idący na Wesele Baranka i negatywny to ten współpracujący z bestią i ze zwierzęciem zmierzający do jeziora ognistego. Ta polaryzacja dzieje się już na naszych oczach. Musimy być tego świadomi,  zatem kiedy będziemy rozważać dalsze fragmenty, nie raz wrócimy do drugiego i trzeciego rozdziału. Poprzedni list do wspólnoty w Filadelfii pokazywał obraz kościoła zdecydowanie pozytywny. Teraz mamy sytuację diametralnie odwrotną. Mamy wspólnotę w której nie ma Jezusa.

„To mówi ten który jest Amen” Słowo „amen” αμην (amēn) pochodzi z języka hebrajskiego i oznacza pewność, prawdę. Często bywa tłumaczone jako: zaprawdę, ręczę za to, niech się tak stanie oraz  tak jest naprawdę. To jest jak postawienie kropki na końcu zdania. Powiedziałem i to co powiedziałem nie ulega zmianie. Co postanowiłem, spełnię. Ktoś policzył, że Pan Jezus  użył słowa „amen” ponad 50 razy, w tym 27 razy w ewangelii Jana, w takich słowach jak zaprawdę, zapewniam was, ręczę za to co mówię. Słowo Amen w Biblii używano dla potwierdzenia Bożych Słów. Amen było gwarantem, że coś nie jest fikcją, ale jest prawdą.  Jeden z komentatorów Słowa  podaje jeszcze jedną warta uwagi myśl. „Słowo Amen nazywane jest przez rabinów Bożą pieczęcią i używane na potwierdzenie prawdziwości Bożych Słów, co znaczy ”tak jest” lub ”taka jest prawda”. Jako że Laodycea była ośrodkiem kultu boga Men’a, można przypuszczać, że została tu również zastosowana gra słów odnośnie słowa Men. W języku greckim litera alfa bywa stosowana w słowie jako element przeczący odpowiadający polskiemu ”nie” np: Sofos – mądry; Asofos – niemądry, co powodowało że Laodycejczycy mieli jeszcze większą jasność co do autorstwa tego listu.”

„Jak wierny jest Bóg, tak słowo nasze do was nie jest równocześnie ”Tak” i ”Nie”.
Albowiem Syn Boży Chrystus Jezus, którego wam zwiastowaliśmy, ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był równocześnie ”Tak” i ”Nie”, lecz w nim było tylko ”Tak”. Bo obietnice Boże, ile ich było, w nim znalazły swoje ”Tak”; dlatego też przez niego mówimy” Amen” ku chwale Bożej.” 2 Kor. 1:18-20
Autor listu do wspólnoty w Laodycei przedstawia się dalej jako „Świadek wierny i prawdziwy, prawdomówny.”  Wszystko co jest z Boga jest pewne i prawdziwe. O tej prawdziwości Jezusa pisałem wcześniej (3:7). Przeczytaj ten komentarz. Księga Objawienia  jeszcze dziewięć razy nawiązuje  do prawdziwości Słowa i prawdziwości Boga. Pan Jezus jest również Świadkiem wiernym.  „I od Jezusa Chrystusa, który jest świadkiem wiernym, pierworodnym z umarłych i władcą nad królami ziemskimi. Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją,” Obj. 1:5
Zatrzymajmy się chwilę przy tym tytule.  Słowo świadek μαρτυς (martys) jest  pochodnią od martyrologii, jest związane z cierpieniem. Jan  pisze, że on sam jest świadkiem, Antypas był wiernym świadkiem. Bycie świadkiem dla spraw Bożych zawsze wiąże się z poniesieniem kosztów, z prześladowaniem, izolacją,  konfiskatą mienia, fizycznym ubóstwem, utratą zdrowia i życia. Bycie świadkiem koronnym w sprawie Jezusa nie jest wygodne.

„Ja, Jan, brat wasz i uczestnik w ucisku i w Królestwie, i w cierpliwym wytrwaniu przy Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, z powodu zwiastowania Słowa Bożego i świadczenia o Jezusie.” Obj. 1:1-2 Obj. 1:9

„A gdy zdjął piątą pieczęć, widziałem poniżej ołtarza dusze zabitych dla Słowa Bożego i dla świadectwa, które złożyli.” Obj. 6:9

„A oni zwyciężyli go przez krew Baranka i przez słowo świadectwa swojego, i nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć.” Obj. 12:11

Świadek to ktoś co widział coś, co wie, co dowiedział się o czegoś. Słowo świadek jest bliskoznaczne dla świadectwo, zaświadczenie, oświadczenie. Pan Jezus jest dla kościoła takim autentycznym Świadectwem, Zaświadczeniem. On jest Prawdziwy. On jest Prawdą i Słowo jest Prawdą.

„Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie. ” Jan. 14:6

„Poświęć ich w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawdą.  Jak mnie posłałeś na świat, tak i Ja posłałem ich na świat;  I za nich poświęcam siebie samego, aby i oni byli poświęceni w prawdzie.” Jan. 17:17-19
Dalej mamy wymienioną jeszcze jedną cechę Zbawiciela. „Początek stworzenia Bożego.” To jest bardzo interesujące miejsce. Niektórzy ludzie na tej podstawie uważają, że Jezus został jako pierwszy stworzony przez Boga. Przyjrzyjmy się słowu αρχη (archē). Oznacza ono bardziej źródło, pierwiastek rzeczy pierwszych, przyczynę stworzenia, a nie pierwsze ze stworzeń.  W tym znaczeniu Jezus jest Pierwszy i Ostatni. P.E Hughes pisze; „Termin “początek“ to wyrażenie, którego nie możemy zatem traktować jako rzeczownika w formie biernej, oznaczającego pierwszą rzecz stworzoną przez Boga, lecz jako rzeczownik czynny, oznaczający aktywny czynnik w Bożym stworzeniu, oznaczający Tego, przez którego stworzony porządek został powołany do istnienia. Św. Paweł mówi o Chrystusie nie tylko jako o “początku“ (Kol 1:18), ale także jako “pierworodnym“ stworzenia (Kol 1:15), we fragmencie, który wyraźnie ukazuje, że interesuje go temat absolutnej wyższości Chrystusa nad całym stworzeniem, a nie iż Chrystus jest pierwszym ze stworzeń. Istnienie Syna przed stworzeniem i jego aktywna rola w dziele stworzenia nie ulegają wątpliwości i nie podlegają dyskusji: “Ponieważ“ – pisze Apostoł – “w nim zostało stworzone wszystko … wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.”

„On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia,  Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.  On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane,  On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, Kol. 1:15-18
„Ono było na początku u Boga. 3. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało.” Jan. 1:2-3

Do anioła zboru w Laodycei…

Na świecie jest dziewięć miast o nazwie Laodycea, ale ta jest wyjątkowa… „Laocydea wyróżnia się spośród wszystkich siedmiu zborów tym, że zmartwychwstały Chrystus nie może powiedzieć o niej nic dobrego.

W starożytności było przynajmniej sześć miast nazywających się Laocydea, to zaś, w odróżnieniu i od innych nazywano Laocydeą na Lykus. Zostało ono założone przez Antiocha Syryjskiego i swoją nazwę przyjęło od imienia jego żony Laodice.  Swoją ważność zawdzięczało ono wyłącznie położeniu geograficznemu. Droga prowadząca z Efezu na wschód i do Syrii była najważniejszą drogą Azji.

Zaczynała się ona u wybrzeża przy Efezie, a następnie wspinała się na centralną wyżynę położoną na wysokości ponad 2,5 km nad poziomem morza. Stamtąd przebiegała wzdłuż doliny rzeki Meander, dochodząc do tak zwanych Bram Frygii. Dalej rozpościerała się szeroka dolina, na której łączyły się granice Lidii, Frygii i Carii. Rzeka Meander wpływała do doliny przez głęboką szczelinę między skałami; tędy nie mogła przebiegać żadna droga. Dlatego prowadziła tędy okrężna droga doliną rzeki Lykus. I w tej dolinie była położona Laodycea.

Droga prowadząca na wschód przez Laodyceę rozpoczynała się Efeskimi Wrotami i kończyła się Syryjskimi Wrotami. To już wystarczyło, aby Laodycea stała się wielkim ośrodkiem handlowym i strategicznym miastem starożytnego świata. Na początku Laocydea była fortecą, lecz słabością tego miasta było zaopatrzenie w wodę podziemnym akweduktem z jezior położonych o prawie 10 km od miasta, co było szczególnie niebezpieczne w czasie oblężenia. Dwie inne drogi prowadziły do wrót Laodycei, z Pergamu i doliny Hermus do Pizydii i Pamfilii oraz do wybrzeża przy Perge, a także ze wschodniej Carii do centralnej i zachodniej Frygii.

Jak powiada Ramsey: „jedynie pokój był potrzebny, aby Laodycea stała się wielkim przemysłowym i finansowym ośrodkiem”. Pokój ten nastał za panowania Rzymu. Rzymski pokój, jak powiada Pliniusz, uczynił Laodyceę najwybitniejszym z miast.
Laodycea wyróżniała się pewnymi cechami, które wywarły wpływ na charakter skierowanego tam listu.

1. Był to wielki ośrodek bankowy i finansowy. Cyceron, podróżując po Azji Mniejszej, właśnie w Laocydei realizował swoje listy kredytowe. Było to jedno z najbogatszych miast w świecie. W 61 roku po Chr. zostało ono zniszczone przez trzęsienie ziemi, ale jego bogaci i niezależni mieszkańcy nie przyjęli pomocy od władz rzymskich i własnym kosztem odbudowali miasto. Tacyt pisze: „Jedno z najsławniejszych miast Azji, Laocydea, zostało zburzone przez trzęsienie ziemi w tym samym roku i bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, własnym kosztem powstało z ruin” (Tacyt, Roczniki 14,27). Nic więc dziwnego, że Laodycea przechwalała się swoim bogactwem; była niezależna finansowo, od nikogo nie potrzebowała wsparcia. Była tak bogata, że nawet nie potrzebowała Boga.

2. Był to wielki ośrodek wytwórczości tekstylnej. Owce pasące się wokół Laodycei słynęły z miękkiej, połyskującej wełny. Wyrabiano z niej odzież wierzchnią, a szczególnie tuniki zwane trimita, a czasem nawet Trimitaria. Laodycea była tak dumna z wyrobu tej odzieży, że nawet sobie nie uświadamiała swej nagości wobec Boga.

3. Mieścił się tu również wielki ośrodek medycyny. Dwadzieścia kilometrów na zachód od Laodycei w kierunku Wrót Frygii znajdowała się świątynia karyjskiego bóstwa Men. W pewnym okresie świątynia ta była społecznym, administracyjnym i handlowym ośrodkiem całego regionu. Dopiero sto lat temu zaniechano wielkich targów przy jej murach. Świątynia była ośrodkiem wiedzy medycznej, która później została wchłonięta przez samą Laodyceę. Niektórzy lekarze zdobyli tak wielką sławę, że ich imiona pojawiły się na monetach laodycejskich. Dwaj z nich to Zeuxis i Aleksander Filaletes.

Tutejsza szkoła medyczna słynęła na cały świat z wyrobu maści do uszu i maści do oczu. Nasz tekst wspomina o maści do oczu. W języku greckim słowo to brzmi kollurion, co dosłownie znaczy mała kulka chleba. Słowo to wywodzi się ze słynnego tefra Frygia, frygijskiego proszku, eksportowanego na cały świat w postaci stężonych kuleczek. Laodycea tak bardzo szczyciła się swoimi medycznymi umiejętnościami w zakresie chorób oczu, że nie uświadamiała sobie nawet swojej duchowej ślepoty.
Słowa zmartwychwstałego Chrystusa dotyczą bezpośrednio dobrobytu i umiejętności, które z umysłów i serc mieszkańców tego miasta, a nawet członków chrześcijańskiego zboru, eliminowały potrzebę Boga.

4. Należy wspomnieć również o finansowej sytuacji Laodycei. Na terenach tych zamieszkiwało wielu Żydów. Tak wielu Żydów emigrowało do tego rejonu, że rabini publicznie potępiali tych, którzy poszukiwali wina i łaźni frygijskich. W 62 roku przed Chr. Flaccus, zarządca tej prowincji, zaniepokojony odpływem środków finansowych, wysyłanych przez Żydów w postaci podatków świątynnych, wydał zakaz wysyłania pieniędzy za granicę. Na skutek tego w Laodycei zatrzymano 20 funtów przemycanego złota, zaś w Apamei i Frygii – sto funtów. Taka ilość złota równała się 15.000 drachmom srebra, ponieważ podatek świątyni żydowskiej wynosił pół szekela, co równało się dwom drachmom, oznacza to, że na terenie tym mieszkało przynajmniej 7.500 dorosłych Żydów płci męskiej. W Hierapolis, dziesięć kilometrów od Laodycei, znajdowało się „zgromadzenie Żydów”, które miało prawo zbierać ten podatek i różnego rodzaju grzywny oraz posiadało archiwum, gdzie przechowywano dokumenty żydowskie o wyjątkowej ważności prawnej. Tylko w niewielu regionach Żydzi byli bogatsi i bardziej wpływowi niż tutaj.” Wiliam Barclay

*****

„Jedziemy dalej szeroką doliną na południe. Laodycea oddalona jest od Filadelfii o jakieś 100 km. Każdy adwentysta zbliżając się do tego miejsca będzie odczuwał dreszczyk emocji. Nie inaczej było ze mną. Jak ona naprawdę wygląda? Czy ta woda rzeczywiście jest taka letnia? A w ogóle to czy my jesteśmy tak do niej podobni? No w końcu za miastem Denizli napotykamy zaniedbany znak na Laodyceę. Już blisko. Dojeżdżamy jakąś boczną, mało uczęszczaną drogą za miastem. W przeciwieństwie do poprzednich historycznych miejsc, to jest zupełnie nie ogrodzone i nie zagospodarowane turystycznie. Jest po prostu nieatrakcyjne. Laodycea dzisiaj to bardzo rozległy teren, szary, pokryty pyłem, wypaloną trawą i ostami płaskowyż, długości około 3 i szerokości około 1 kilometra. Miasto, które prawie całkowicie zostało ograbione ze swoich ruin, których kamienie wykorzystano do budowy innych obiektów w mieście obok. W dali widać góry dochodzące do 2750 m. wysokości.
Laodycea – „naród sądu”. Założone w III w.p.n.e. przez Antiocha II. W czasach rzymskich, dzięki produkcji czarnej wełny i odzieży, która nie płowiała, zostało jednym z bogatszych miast w Azji Mniejszej. Wyrabiano tam też słynny w tamtym czasie „Frygijski proszek” używany na schorzenia oczu. Było tak bogate, że po trzęsieniu ziemi w roku 60 n.e. mieszkańcy odmówili przyjęcia wsparcia finansowego od Rzymian i odbudowali je z własnych środków. Zburzone ostatecznie w średniowieczu nie odzyskało potęgi, ponieważ obok było już drugie miasto.

Samochód zostawiamy w cieniu i powoli podchodzimy w górę do widocznych w dali ruin. Wokół pustka, a na ziemi porozrzucane kamienie i szczątki dawnej świetności. Dwa drzewa rosnące wśród tych ruin są jedynymi drzewami na całym tym olbrzymim wzniesieniu. Widok ten robi przygnębiające wrażenie. Idę do widocznych w dali kolejnych ruin. Krajobraz się nie zmienia. Jest akurat samo południe. Słońce pali niemiłosiernie. Wody! Spod nóg uciekają jaszczurki, a do nóg przyczepiają się osty. Po pewnym czasie, po prawej stronie wyłania się amfiteatr. Jedyny obiekt, który zachował się w jako takim stanie. Ale jest pusty. Żadnej widowni. Nie ma spektaklu i nie ma widzów. Płaskowyż Laodycei ciągnie się jeszcze dalej, ale jest tak nieprzyjazny i mało urozmaicony, że idę jeszcze kawałek wśród z rzadka porozrzucanych kamieni, i za chwilę zawracam. W dali, wokół płaskowyżu, widać zielone ogrody, drzewa, po prostu życie! A ta Laodycea jakby należała do innego świata. Zaniedbana, wysuszona, martwa. Można bez problemu podjechać ciężarówką, zabrać te porozrzucane kamienie i wykorzystać je na budowie. I tak też w przeszłości uczyniono. Nikt tu na to nie zwraca uwagi.

Nagle ni stąd, ni zowąd zjawia się przede mną starszy mężczyzna. Mieszkaniec Laodycei? Zatrzymuje mnie, wyciągając z kieszeni ręcznie uszyty mieszek i na dłoń wysypuje zeń skarby. Pokazuje na migi, że to jego znaleziska wygrzebane tutaj, wśród kamieni. Ostrzeżony przez opisy naciągaczy w przewodnikach turystycznych, nie zamierzam dokonywać żadnej transakcji, ale z dużym zainteresowaniem przyglądam się wysypanym na dłoń monetom, ozdobom, kolczykom i innym skarbom. Trudno mi ocenić ich autentyczność, ale kiedy później odwiedziłem tamtejsze muzea, jestem przekonany, że miał rzeczywiście coś ciekawego. Oryginały? Zupełnie nie przypominały ewidentnych podróbek oferowanych w innych, bardziej przez turystów odwiedzanych miejscach.

Po godzinie zwiedzania, siadamy do samochodu i jedziemy do Pammukale („Białej Fortecy”), dziwnego, białego tworu na zboczu góry, widocznej w pewnej odległości z Laodycei. To tam płynie ta słynna letnia Laodycejska woda. Dzisiaj to miejsce wpisane jest na listę UNESCO i zaliczone do niepowtarzalnych zjawisk przyrody. To dawny kamieniołom, który pod wpływem gorącej wody wypłukującej i osadzającej minerały zamienił to miejsce w niezwykły i fascynujący krajobraz. Tu, przeciwnie do miejsc, które odwiedzaliśmy do tej pory, jest mnóstwo turystów. Powoli wchodzimy na górę, podziwiając niezwykłość tego miejsca. Biel oślepia, a bose stopy cierpią od chropowatości podłoża. Kiedyś jeszcze można było się moczyć w małych basenikach ciepłej wody, uformowanych na tarasach, ale teraz jest to już zabronione. Strażnicy pilnują, wyposażeni w gwizdki, gwiżdżąc na nieposłusznych. Idziemy zatem boso, wzdłuż strumyka spływającego z góry. Uczucie jest dziwne i zaskakujące, kiedy wkładając doń nogę, nie czujesz tak typowego w takich sytuacjach chłodu, lecz przyjemne ciepło. Przyjemne! Ale pić tę wodę w takim upale? Niemożliwe! Ma temperaturę 35 stopni. Z góry podziwiamy widok na całą okolicę i w dali na szary płaskowyż Laodycei. Jasność jest tu niezwykła – słońce z góry, biel z dołu. Aż oczy bolą. Dla zapewnienia sobie dochodów, urządzono też basen, gdzie można za kilka dolarów moczyć się w ciepłej laodycejskiej wodzie pomiędzy zatopionymi antycznymi kolumnami. Tak, tylko moczyć, bo o pływaniu w tej temperaturze nie ma mowy. Już w starożytności przyjeżdżali tu rzymscy weterani wojenni moczyć swoje zmęczone kości. Wokół basenu restauracja. Niestety, miejsce wysoce skomercjalizowane, więc długo się nie zatrzymujemy. Mamy przecież jeszcze nadzieję dostać się na Patmos. Idziemy jeszcze kawałek w górę zobaczyć ruiny Hierapolis. Miasto, które wybudowano jako konkurencję dla Laodycei. Ruiny znacznie lepiej zachowane i atrakcyjniejsze. Siadamy na szczycie amfiteatru i podziwiamy okolicę.

Opuszczamy to miejsce pełni wrażeń i zmęczeni słońcem. Tu niedaleko (ok. 30 km) są jeszcze Kolosy. Jak już tu jesteśmy, to zobaczmy, choć nie jest to jeden ze zborów Apokalipsy. Wkrótce docieramy do miejsca, które wśród otaczających pól, wyróżnia się tylko swoim nienaturalnym wyniesieniem. Dzisiejsze Kolosy to właśnie to – tylko płaski pagórek średnicy ok. 300 m i wysokości 10 m, na którym rośnie pszenica, a pomiędzy nią czasem widać wystające pozostałości starożytnych kolumn. Warto byłoby tu zacząć kopać, aby odkryć coś więcej. Ale w takim słońcu? Współczuję. Mariusz Radosz

*****

„Dziś Jezus nie puka tu jednak do niczyich drzwi, bo nikt tu już od wieków nie mieszka. Pustkowie po Laodycei zdaje się poświadczać prawdę Jego słów, gdy dostrzega w tutejszej gminie nie ostentacyjne bogactwo materialne, z którego jest tak dumna, ale biedotę, ślepotę i haniebną nagość (por. Ap 3,17-18). A On przecież chciałby ją ze wszech sił przed tym wszystkim uchronić! Zupełnie tak samo jak wtedy, gdy za swego ziemskiego życia starał się – niczym ptak swe pisklęta (por. Łk 13,34) – osłonić przed nieszczęściami mieszkańców Jerozolimy. I chociaż nie znajduje w niej zupełnie nic, co zasługiwałoby na pochwałę, to jednak jej nie potępia. Wręcz przeciwnie, chce ją przekonać do siebie nie przez groźby, ale przez swą dobroć i łagodną perswazję. Także i dziś konfrontacja obecnego wyglądu Laodycei ze skierowanym do miejscowych chrześcijan przesłaniem w wielu z nas może wywołać zbawienny wstrząs.

Gdy dziś przyjeżdżamy do Laodycei, widzimy przede wszystkim godną podziwu pracę archeologów. Pieczołowicie zrekonstruowane arterie, fundamenty budynków i resztki kolumn. Dla kogoś kto już zna Efez czy też Pergamon spacer po miejscowych ruinach może się wydać nieco rozczarowujący. Nieco dalej możemy jednak dojść do odsłoniętego na zboczu wzgórza amfiteatru, z którego dostrzegamy najpierw zieleń pól żyznej doliny, a zaraz za nią w dali śnieżnobiałe wzniesienie Pamukkale-Hierapolis, z którego po dziś dzień spływa ciepła woda o cennych właściwościach leczniczych. Ten widok jest tak niepowtarzalny, że warto tu przyjechać choćby dla niego samego.

Latem jest tu niewyobrażalnie gorąco. Słońce pali tak, że trudno jest zdobyć się na wyjście z klimatyzowanego samochodu. Na szczęście najpierw można wstąpić do kawiarenki, aby w cieniu parasola stopniowo przyzwyczaić się do temperatury wyższej od temperatury ciała, ugasić pragnienie i zjeść dobre lody przypominające niemal do złudzenia smakiem śmietankowe lody „Calypso”, które kojarzą mi się z sielsko-anielskimi wakacjami spędzanymi w szczenięcych latach z rodziną nad Bałtykiem. Gdy tak odpoczywamy i dochodzimy do siebie, odzywa się do nas sympatyczny młody człowiek:

– Odechciało się wam Laodycei? Już nie chcecie zwiedzać wykopalisk? – Ależ tak – odpowiadamy – ale musimy najpierw zebrać siły, aby chodzić po takim upale. – Upał? – dziwi się – To dopiero czerwiec, w sierpniu będzie znacznie, znacznie cieplej. Potem przedstawia się. Jest jednym z archeologów, którzy Laodyceę rekonstruują dosłownie cegła po cegle, kamień po kamieniu. Okazuje się, że wciąż coś tam się nowego znajduje, ale na razie jeszcze nie można tego oglądać: mozaiki, rzeźby, fragmenty bram miejskich, urządzenia kanalizacyjne. Największą sensację wywołało jak dotąd, na początku 2011 roku, odkrycie wczesnochrześcijańskiego kościoła z IVgo wieku. Przypuszczalnie stał on na miejscu domu, w którym zbierali się miejscowi chrześcijanie. I to do nich właśnie skierowany był słynny apokaliptyczny list. Potem uśmiecha się zadziornie i konkluduje: – Jeszcze tylko czterysta lat i odkopiemy te wszystkie starożytne miasta Azji Mniejszej.

*****

Hierapolis – starożytne miasto położone na zboczu góry Cökelez, powyżej wapiennych tarasów Pamukkale, ok. 15 km od Denizli w południowo zachodniej Turcji (Anatolia) około 10 km od Laodycei. W starożytności było miastem frygijskim. Zostało założone najprawdopodobniej przez króla Pergamonu Eumenesa II na początku II wieku p.n.e.. Nazwa miasta wiązana jest z imieniem Hiery, żony Telefosa, króla Myzji, któremu oddawano w Pergamonie cześć jako herosowi i legendarnemu założycielowi.

*****

Pamukkale (tur. Bawełniany zamek lub Bawełniana twierdza) – turecka miejscowość położona w dolinie Cürüksu (w starożytności zwanej Doliną Lycos), około 18 km od Denizli.

Słynie z wapiennych osadów powstałych na zboczu góry Cökelez. Wypływająca z gorących źródeł woda, bogata w związki wapnia i dwutlenek węgla, ochładzając się na powierzchni, wytrąca węglan wapnia, którego osady układają się w nacieki i stalaktyty. Na zboczu góry, wykorzystując nierówności terenu, powstają progi, półkoliste i eliptyczne baseny wody termalnej, ukształtowane w formie tarasów, oddzielone od siebie obłymi zaporami, po których spływa woda. Proces ten trwa nieprzerwanie od około 14 tysięcy lat. Twory te w czasach rzymskich nazywane zostały trawertynami.

Władze tureckie objęły teren ochroną tworząc w tym miejscu Park Narodowy, który objęło swoim patronatem UNESCO, wpisując go na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego. Park Narodowy utworzono w celu ochrony trawertynów.


*****


Kolosy (gr. Κολοσσαί) – starożytne miasto w dolinie rzeki Likos we Frygii, krainie w zachodniej części Azji Mniejszej, dawnej prowincji rzymskiej Azja. Ruiny miasta znajdują się 4 km na północ od Honaz, 20 km na wschód od Denizli i około 15 km od Laodycei.

Ludność Kolosów stanowili rodowici Frygijczycy, Grecy oraz spora, szacowana na około 10 tysięcy, kolonia żydowska. W Kolosach poświadczono kult Artemidy efeskiej i Zeusa Laodycejskiego, a także Mena, Selene, Demeter, Higiei, Heliosa, Ateny, Tyche, Boule, Izydy i Serapisa. W pobliskim Hierapolis obok świątyni Apollina znajdowała się grota Plutonion, uważana za wejście do podziemi, do której wydobywał się, przez szczeliny trujący gaz. Do groty mieli prawo wchodzić jedynie eunuchowie zwani Galloi, kapłani frygijskiej bogini ziemi Kybele.

William Barclay „Komentarze do Księgi Objawienia”
Jacek Świecki „Tam gdzie powstała apokalipsa”
Portal Turcja w sandałach oraz Laodicea
Mariusz Radosz „Widziałem siedem zborów Apokalipsy!”