Około sześćdziesięciu kilometrów na południowy wschód od Akhisar, siedem kilometrów na zachód od współczesnego tureckiego miasta Salihli, napotykamy, na terenie niewielkiej wioski Sart, na ruiny słynnej starożytnej metropolii Sardes. Jest to z pewnością miejsce równie urokliwe i z wielu względów równie warte bodaj krótkiej wizyty jak Efez czy też Pergamon. Ale ponieważ nie jest położone na jednej z tras przelotowych, po których touroperatorzy wożą po Turcji hordy turystów, w zasadzie świeci pustkami. W apokaliptycznym liście skierowanym do tamtejszej gminy chrześcijańskiej Jezus gani jej członków za brak czujności i duchową martwotę. Przyjrzyjmy się zatem uważnie, w jakim kontekście pada to groźne upomnienie.
William Barclay „Komentarza do Księgi Objawienia”
„Sir W. M. Ramsay powiedział, że w Sardes jak nigdzie indziej jaskrawo zauważało się kontrast między chwalebną przeszłością a teraźniejszym upadkiem. Sardes było miastem zdegenerowanym.
Siedemset lat przed napisaniem tego listu Sardes było jednym z największych miast w świecie. Stąd król Lidii w orientalnym splendorze panował nad swoim państwem. W tym czasie Sardes było miastem wschodu, wrogo usposobionym wobec greckiego świata. Ajschylos tak o nim pisał: „Ci, którzy mieszkają wzdłuż Tmolus uważają, że zrzucili z siebie jarzmo Hellenów.”
Sardes było położone w środku równiny w dolinie rzeki Hermus. Z północnej strony tej równiny wznosił się łańcuch góry Tmolus, od łańcucha tego jak odnogi rozchodziły się liczne wzgórza. Na jednym z nich, wznoszącym się ponad 40 metrów nad doliną, stało pierwotne Sardes. Takie położenie czyniło to miasto nie do zdobycia. Zbocza łańcucha górskiego były strome i jedynie na styku wzgórza z górą Tmolus prowadziła droga do Sardes, a była ona dosyć stroma i trudna. O Sardes mówiło się wtedy jako o wieży, stojącej na straży doliny Hermus. Z czasem jednak powierzchnia wzgórza stawała się za mała dla rozbudowującego się miasta i dlatego Sardes powoli zaczęło zstępować do doliny położonej u podnóża góry. Nazwa Sardes (po grecku Sardeis) jest rzeczownikiem w liczbie mnogiej, gdyż jest to nazwa dwóch miast, jednego położonego na wzgórzu i drugiego – w dolinie.
Bogactwo Sardes miało legendarne rozmiary. Przez niższą część tego miasta przepływała rzeka Pactolus, której wody, jak powiadano, w dawnych czasach niosły ze sobą złoto. Największym z sardyjskich królów był Krezus, którego imię zostało upamiętnione w powiedzeniu „Bogaty jak Krezus”. To za jego panowania Sardes osiągnęło szczyt swego rozwoju i również za jego panowania spotkała je katastrofa.
Krezus był ostrzegany przed tą katastrofą. Solon, najmądrzejszy z Greków, odwiedził kiedyś to miasto i zobaczył jego dostojeństwo i przepych. Zauważył on ślepą ufność Krezusa i jego ludzi w to, że przepych ten nigdy się nie skończy; ponadto widział też wzrastające zalążki wygodnictwa i degeneracji. Wtedy właśnie wypowiedział do Krezusa znamienne słowa: „Nie nazywaj nikogo szczęśliwym dopóki nie jest on umarły”. Solon dobrze wiedział, co stanowi istotę życia, o czym Krezus zapomniał.
Krezus wyruszył na wojnę z Cyrusem Perskim, co doprowadziło do upadku Sardes. Krezusa ostrzegano, ale nie zwracał on na to uwagi. Aby zbliżyć się do wojsk Cyrusa musiał on przeprawić się przez rzekę Hylas. Poradził się wtedy wyroczni delfickiej, która powiedziała mu: „Jeżeli przekroczysz rzekę Hylas, doprowadzisz do upadku wielkie cesarstwo”. Krezus potraktował to jako obietnicę zniszczenia Persów, nie przyszło mu to nawet na myśl, że przekroczenie rzeki stanie się końcem jego panowania.
Przeprawił się przez Hylas, rozpoczął walkę i poniósł klęskę. Nie przejmował się jednak tym, gdyż zamierzał schronić się w niedostępnej twierdzy Sardes, a następnie znowu ruszyć do Jalii. Cyrus przez czternaście dni oblegał Sardes, a następnie zaproponował wysoką nagrodę temu, kto wskaże wejście do niedostępnego miasta.
Skała, na której stało górne Sardes, była krucha i bardziej podobna do wyschniętej gliny niż skały. Stąd na skale tej tworzyły się liczne pęknięcia i rysy. Pewien żołnierz perski, zwany Hereodes, zauważył, jak jeden z obrońców Sardes upuścił poza mury obronne swój hełm, a następnie zszedł po skale, podniósł swą zgubę i znowu wszedł na górę. Hereodes doszedł do wniosku, że na skale tej muszą być rysy, po których zręczni ludzie mogliby się wspiąć na szczyt. Pod osłoną nocy poprowadził on tędy perskie wojska. Po wejściu na szczyt Persowie ze zdziwieniem stwierdzili, że na murach obronnych nie było żadnej straży. Sardyjczycy byli tak pewni swego bezpieczeństwa, że nie widzieli potrzeby stawiania straży; i tak upadło Sardes. Miasto z taką historią wiedziało, co zmartwychwstały Chrystus miał na uwadze mówiąc: bądź czujny!
Kilka razy Sardyjczycy podejmowali nieudane próby rebelii, toteż Cyrus, świadom tych nastrojów stosował specjalną politykę. Zabronił on Sardyjczykom posiadania broni, nakazał noszenie tunik i koturnów aktorskich zamiast sandałów. Z jego nakazu musieli oni uczyć swoich synów gry na lirze, pieśni i tańca, a także zajmować się drobnym handlem. Sardes utraciło swoją prężność, jego mieszkańcy utracili ducha odwagi i męstwa, stało się ono miastem żyjącym zupełnie innym życiem.
W ciągu dwóch wieków panowania perskiego znikło ono z kart historii. Później przeszło pod panowanie Aleksandra Wielkiego i znowu stało się miastem o greckiej kulturze. Historia powtórzyła się. Po śmierci Aleksandra Wielkiego wielu ubiegało się o jego tron. Antioch, władca terenów na których leżało Sardes, prowadził wojnę ze swoim rywalem, zwanym Acheusem, który w Sardes szukał schronienia. Przez cały rok Antioch oblegał to miasto, a następnie Ligoras, jeden z żołnierzy dokonał takiego samego odkrycia jak niegdyś Hereodes. W nocy z grupą żołnierzy wspiął się po stromej ścianie skały na jej szczyt. Sardyjczycy zapomnieli lekcji historii. Nie było strażników i znowu miasto zostało pokonane z powodu braku czujności.
Następnie przyszli Rzymianie. Sardes wciąż było bogatym miastem. Stało się ośrodkiem handlu wełną; powszechnie twierdzono, że właśnie tutaj wynaleziono sztukę farbowania wełny. Tu odbywały się rzymskie procesy sądowe. W 17 roku naszej ery miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi. Cesarz rzymski Tyberiusz na pięć lat zwolnił miasto od podatków, a również przekazał 10 milionów sestercji na odbudowę Sardes, które w ten sposób dźwignęło się z ruin.
W czasach Jana Sardes było miastem bogatym, lecz zdegenerowanym. Nawet dawna wielka cytadela była teraz starożytnym zabytkiem na szczycie wzgórza. Nie było tam już życia ani odważnego ducha. Sardyjczycy, niegdyś dzielni i wielcy dzisiaj byli potulni i naiwni. Dwa razy przez swoje lenistwo doprowadzili swoje miasto do upadku. W atmosferze tego przygnębienia również chrześcijański zbór utracił swoją witalność, nie był żywym ciałem, lecz bezdusznymi zwłokami”
Jedziemy dalej. Zbaczamy z głównej drogi docierając po 200 kilometrach do Salihli. Po drodze obserwujemy brodzące ptaki, które po bliższym przyjrzeniu się, okazują się flamingami. Jadąc szeroką doliną Gediz, wzdłuż łańcucha górskiego, skręcamy do Sart, czyli starożytnego Sardes. To już nie jest miasteczko. To wioska. Tu po raz pierwszy przekonujemy się o fatalnej informacji turystycznej i często, braku podstawowych danych o dojeździe do zabytków. Dla wszystkich wyjeżdżających dobra rada - zabrać ze sobą dobre przewodniki i mapy! Zresztą czy jest się czemu dziwić? Jeden z Turków pracujących w VW, zapytany o wyspę Patmos zapytał: "A co to takiego?" Odpowiedziałem: "Patmos, wyspa niedaleko brzegów Turcji, gdzie apostoł Jan napisał Apokalipsę". A on na to: "Co to jest Apokalipsa?" Coraz bardziej poirytowany odpowiadam: "Ostatnia księga Biblii". "Przepraszam", on na to z rozbrajającą szczerością: "nie znam Biblii. Nie słyszałem o Patmos i Apokalipsie". Ten drobny epizod uświadomił mi, że muszę przestawić swój sposób myślenia - to zupełnie inny krąg kulturowy.
Sardes swego czasu było jednym z najświetniejszych miast ówczesnego świata, stolicą imperium Lidów. To tam władał słynny ze swego bogactwa król Krezus (560-546 r.p.n.e.). Otoczone górami i murami, było miastem bardzo trudnym do pokonania. Ale w 546 r.p.n.e. Cyrus, na czele Persów zdobył je podstępem, odkrywając tajne przejście w murach obronnych i wykorzystując ciemność nocy. 300 lat później zostało ponownie podbite przez Antiocha, który zdobył je w podobny sposób, jak wcześniej uczynił to Cyrus. Tamerlan - mongoł na czele swoich oddziałów w 1402 roku ostatecznie zburzył miasto. Od tamtego czasu nie zostało odbudowane. "Jak złodziej w nocy" najlepiej pasuje do tego miasta.
W Sart można już zobaczyć świadectwa przeszłości. Rozpoczynamy od ruin u podnóża góry - szczątków świątyni Artemidy z zachowanymi dwoma charakterystycznymi kolumnami strzelającymi w niebo. W tle świątyni wznosi się olbrzymia góra, z resztką murów obronnych, która wygląda jakby była tylko z piasku. Tam na górze, gdzie stały mury obronne, erozja miała utrudnione zadanie i jeszcze coś z tej góry zostało. Z daleka wygląda to tak, jak niedbale rozdarta ręką dziecka, kartka papieru. To tam, na górze założono miasto, które później rozszerzyło się i do podnóża, gdzie teraz stoimy wśród pozostałości świątyni. Słońce już schodzi coraz niżej, tworząc piękną scenerię z pozostałościami antycznego świata. Opuszczamy to miejsce, myśląc, że to wszystko, co można obejrzeć. Ale okazuje się, że po przejechaniu dwóch kilometrów, po drugiej stronie szosy, jest jeszcze jeden duży kompleks ruin i zabytków, dużo lepiej zachowany od tego, co już zobaczyliśmy. Tam zwiedzamy pozostałości miasta z czasów rzymskich - zrekonstruowane południowe skrzydło pałacu, gimnazjum z łaźniami i marmurowym dziedzińcem, pozostałości największej zachowanej starożytnej synagogi.
Opracowano na podstawie:
William Barclay „Komentarza do Księgi Objawienia”
Jacek Świecki „Tam gdzie powstała apokalipsa”
Portal Turcja w sandałach
Mariusz Radosz Widziałem siedem zborów Apokalipsy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz