20. Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną BW
Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. BT
Oto stanąłem u drzwi i pukam; jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną. NP
Przeczytajmy jeszcze fragment z ewangelii Łukasza. „Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. Niechaj biodra wasze będą przepasane i świece zapalone. Wy zaś bądźcie podobni do ludzi oczekujących pana swego, aby mu zaraz otworzyć, kiedy powróci z wesela, przyjdzie i zapuka. Błogosławieni owi słudzy, których pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających. Zaprawdę powiadam wam, iż się przepasze i posadzi ich przy stole, i przystąpiwszy, będzie im usługiwał. Czy przyjdzie o drugiej, czy o trzeciej straży, a zastanie ich tak, błogosławieni oni! To wiedzcie, że gdyby wiedział gospodarz, o której godzinie złodziej przyjdzie, nie dopuściłby do tego, by podkopano dom jego. I wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o takiej godzinie, której się nie spodziewacie.” Łuk. 12:34-40
Pan Jezus stoi na zewnątrz, nie ma go w zborze, nie ma go w Kościele. Co za dziwna sytuacja. Dobrze zorganizowana wspólnota, wszystko posiadająca, najlepszy budynek, najlepsze nagłośnienie, najlepiej wykształcony i elokwentny pastor, a Jezus jest za drzwiami. Czy to nie żenujące ? Wielu kaznodziei m.in. Dawid Wilkerson uważa, że żyjemy w okresie laodycejskim. Kościół zachodni, ten cywilizowany, nastawiony na ilość i sukces, jest oparty na ludzkich możliwościach i świetnie funkcjonuje bez Jezusa i bez Ducha Świętego. Jest niczym bardzo dobrze zorganizowane przedsiębiorstwo. Mamy do czynienia z ogromną imitacją. Jedynie kościoły w Afryce, Azji, gdzieś w Ameryce Południowej są jeszcze wolne od ducha loadycejskiego.
Jezus jest za drzwiami, stoi tam i kołacze, ale nikogo to nie rusza.
Nabożeństwo trwa. Mamy tutaj napisane, „jeśli ktoś”. Zatrzymajmy się na
moment w tym miejscu. Jest tutaj raczej mowa o εαν τις (ean tis)
jeśli ktoś, jeśli ktokolwiek, ktoś z was, między wami jakiś człowiek.
Pan ma na myśli niewielką ilość ludzi, mówi o resztce, o pozostałych, o
pojedynczych osobach w tym mega tłumie. Jezus nie narzuca swojej woli,
decyzja należy do tego który usłyszy. "Błogosławieni owi słudzy, których
pan, gdy przyjdzie, zastanie czuwających." Usłyszą tylko ci, którzy
mimo hałaśliwego zgiełku usłyszą ten głos i to kołatanie.
Antropocentryzm i humanizm przesunął akcent z Boga na człowieka. Działo się to głównie w epoce odrodzenia. Obecnie człowiek i jego potrzeby są w centrum uwagi. Bóg jest na zewnątrz. Tak powstał ateizm i to myślenie, o drugorzędnej, a nawet zbędnej roli Boga w naszym życiu weszło do kościoła. Ten "zwrot antropologiczny" w teologii, pogląd, według którego człowiek jest ośrodkiem i celem świata, a wszystko w przyrodzie dzieje się ze względu na niego jest coraz bardziej widzialny.
Pastor Clendennen napisał „Kościół nie może dyktować Bogu. kiedy i co na robić. Błędnie interpretowaliśmy Słowo Boże i przez to stworzyliśmy chrześcijański humanizm. Humanizm to samorealizacja Człowiek staje się swoim bogiem. Tak, on może wierzyć w istoty wyższe, ale wszystko w życiu zależy od niego samego. Dla humanisty jedyną ważną rzeczą jest zadowolenie siebie. To stworzyło okres rozwiązłości. Motto takiego nastawienia umysłu brzmi "Jeżeli ci się to podoba, to rób to"! Nierzadko słyszy się o kobietach opuszczających swoich mężów i dzieci bez powodu, bo podobno rodzina ogranicza jej styl życia. Zapytana, odpowiada. "Mam prawo do mojego życia". Liczę się tylko JA. Chrześcijański humanizm mówi. "Jedyna rzecz, która się liczy, to realizacja własnego potencjału". Bóg stał się narzędziem do wykorzystywania własnego potencjału. Przesłanie tego uświęconego humanizmu mówi "Jeżeli chcesz większy samochód, lepszą pracę itd. UŻYJ BOGA". Bóg stał się narzędziem do realizacji siebie. To jest nowa religia. Bóg jest na drugim miejscu, a nie w centrum. On jest tylko środkiem do zdobycia tego, czego samolubne serce ludzkie pragnie."
Pan Jezus mówi; „wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał δειπνησω (deipnēsō) spożyję wieczerzę, a on ze mną.” To nie jest werset ewangelizacyjny dla niewierzących, to jest napomnienie dla wierzących niepraktykujących we wspólnocie w Laodycei, którzy nie mieli bliskiej osobistej relacji z Panem. Tymczasem Pan Jezus kołacze do drzwi, chce wejść do środka, aby zjeść wieczerzę, aby pobyć razem. On szuka bliskości, więzi ze swoim kościołem. Mamy tutaj mowę o wieczerzy. Nie o pośpiesznym śniadaniu, ani o lunchu w barze szybkiej obsługi, ale o wieczerzy. Usiąść z kimś do stołu do wieczerzy znaczyło o bliskiej, przyjacielskiej, rodzinnej relacji. Jezus chce zasiąść do stołu. Kołacze, dobija się do drzwi. A Laodyjczycy jakby nie za bardzo mają ochotę na taką zażyłość z Jezusem, wolą sami się spotkać przy swojej, wystawnej wieczerzy. W Laodycei właśnie trwa uwielbienie.
„Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy.” Jan. 14:23
„I zbliżyli się do miasteczka, do którego zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. I przymusili go, by został, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. I wstąpił, by zostać z nimi. A gdy zasiadł z nimi przy stole, wziąwszy chleb, pobłogosławił i rozłamawszy, podawał im. Wtedy otworzyły się ich oczy i poznali go. Lecz On znikł sprzed ich oczu.” Łuk. 24:28-31
Ten kto odrzuci rady i zignoruje kołatanie Jezusa zostanie ostatecznie wypluty, odrzucony ze zrozumiałą obrzydliwością, a ten kto powie „ja chcę”, kto usłyszy, kto stanie się bogaty w Bogu, kto wstanie i otworzy wreszcie drzwi Jezusowi, zasiądzie z Nim do wieczerzy.
„Ja spałam, lecz moje serce czuwało Słuchaj, to mój miły puka: Otwórz mi, moja siostro, moja przyjaciółko, moja gołąbko bez skazy! Gdyż moja głowa pełna jest rosy, moje kędziory pełne wilgoci nocnej. Zdjęłam już moją suknię, jakże więc mam ją znowu przyoblec? Umyłam moje nogi, jakże więc mam je znowu pobrudzić? ... Otworzyłam mojemu miłemu, lecz mój miły już odszedł, znikł; Byłam zrozpaczona, że odszedł. Szukałam go, lecz go nie znalazłam, wołałam go, lecz mi się nie odezwał.” Pieśń 5:2,3,6 Zachęcam do przeczytania artykułu pt: „Jestem chora z miłości”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz